niedziela, 24 maja 2015

Prosto z fabryki snów, czyli o filmie - Prisoners (2013)

Do czego jest w stanie posunąć się człowiek, gdy chodzi o bliską mu osobę? Czy można go oceniać inaczej? Czy można mu na więcej pozwolić? Takie pytania stawia przed nami film twórcy słynnego Pogorzeliska, Denisa Villeneuve, pod tytułem Prisoners (polski Labirynt).





 Reżyser przedstawia nam w nim historię ojca, który, by odnaleźć swoje uprowadzone dziecko, jest w stanie posunąć się do najgorszych rzeczy. Religijny, prosty człowiek, Keller Dover (jak zwykle fenomenalny Hugh Jackman) to kochający ojciec, przykładny mąż, głowa rodziny. "Módl się o najlepsze, przygotuj się na najgorsze" to jego maksyma, słowa, które mają są dla niego kwintesencją dobrego życia. Jak się jednak okazuje, nawet silna wiara w Stwórcę i godne życie nie są w stanie nas uchronić od okrutnych chichotów losu, bowiem pewnego dnia, ukochana córka Kellera zostaje wraz z koleżanką uprowadzona niemalże pod jego własnym domem. Opanowany dotychczas Dover zaczyna rozpaczliwie szukać córki, rozpoczyna własne, brutalne (to, co Amerykanie lubią najbardziej) śledztwo. Odnalezienia dziewczynek podejmuje się również tajemniczy, zdecydowany detektyw David Loki (magnetyczna kreacja aktorska Jake'a Gyllenhaala). Historia przedstawiona w filmie wydaje się na pozór mało wyszukana, motyw zrozpaczonego ojca skontrastowanego z rozsądnym stróżem prawa mało oryginalny, to, co reżyser próbuje przekazać banalne, wszystko brzmi typowo amerykańsko, typowo komercyjnie. Można się zatem spodziewać kolejnego amerykańskiego thrilleru, jakich wiele. Ale jednak Prisoners w zauważalny sposób wyłamuje się z tego kanonu. Jest w nim coś, co odsuwa na dalszy plan wymienione wcześniej elementy.




Zatem, co w tym filmie jest takiego, co przyciąga i magnetyzuje? Niewątpliwie na pierwszy plan wysuwa się znakomita, rewelacyjnie dobrana obsada aktorska. Hugh Jackman (Keller Dover) nieustannie udowadnia nam, widzom, że żadnej roli się nie boi. Zagra u boku Meg Ryan w komedii romantycznej, wcieli się w Volverine'a, nie straszna mu postać śpiewającego Jeana Valjeana ani rola australijskiego poganiacza bydła zakochanego w postaci Nicole Kidman oraz, jak okazało się przy okazji filmu Prisoners, doskonale potrafi wykreować rolę tradycjonalisty, balansującego na granicy tego, co Amerykanie kochają, czyli żarliwej religijności i ulicznej brutalności człowieka, który jest w stanie przesunąć granice własnej moralności dla osoby, którą kocha. Jackman przekonująco odwzorował psychikę człowieka oszalałego z rozpaczy, gotowego zrobić wszystko, by ratować ukochane dziecko. Jego kunszt aktorski jest jednym z wielu czynników budujących pozytywną opinię na temat tego filmu.



Równie znakomicie spisał się Jake Gyllenhaal (detektyw Loki), który w każdym swoim filmie pokazuje maksimum swoich umiejętności. Jego charyzma idealnie pasowała do tak trudnych ról jak postać Louisa Blooma w Wolnym Strzelcu czy Jacka Twista w pamiętnej Tajemnicy Brokeback Mountain. Gyllenhaal zgrabnie wykorzystał cechy odgórnie naddane mu przez reżysera (tatuaże, nerwowe mruganie), dzięki czemu udało mu się, przy wykorzystaniu jego powierzchowności, głosu i umiejętności, wykreować postać niezwykle tajemniczą, ambitną, zdolną do wyjątkowej brutalności, jeśli wymaga tego dobro innych. Gyllenhaal rewelacyjnie ukazuje emocje człowieka niestrudzenie dążącego do rozwiązania trudnej zagadki, fantastycznie pokazuje zwątpienie czy determinację swojej postaci, za co należą mu się ogromne brawa.



Trzecią, aktorską perłą filmu Prisoners jest Paul Dano, w roli podejrzanego o uprowadzenie dzieci Alexa Jones'a. Mało znany, ale charyzmatyczny i zdolny młody aktor to człowiek, który swoją rolą wprowadził pewną niepewność u widza. Gdy pojawiał się na ekranie, widz zaczynał odczuwać jakiś swoisty brak komfortu, mimowolnie odczuwał strach (chociaż momentami ustępował współczuciu) wywołany niestabilnością emocjonalną granego przez niego bohatera. To właśnie Paul Dano był osobą, która nadała filmowi charakteru typowego dla thrilleru - wprowadził niepokój i lęk. 




Oczywiście, chwaląc rekomendowany przeze mnie film, nie można zapomnieć o pozostałych aktorach, którzy swoją obecnością wzbogacili przedstawioną historię. Mam tu na myśli Violę Davis w roli zrozpaczonej matki jednej z dziewcznynek, Marię Bello grającą panią Keller - kobietę popadającą w szaleństwo z powodu rozpaczy po zaginięciu córeczki, Melissę Leo jako nieprzewidywalną ciotkę Alexa Jones'a czy Davida Dastmalchiana wcielającego się w postać lekko psychopatycznego mężczyzny, który przyczynił się do rozwiązania zagadki porwania dzieci.

Melissa Leo (Holly Jones)




Oprócz wybitnej obsady, na sukces i moją pozytywną ocenę, złożyła się również umiejętność stworzenia niepowtarzalnej atmosfery przez twórców filmu. Atmosfera niepokoju, tajemniczości i cierpienia trzyma w swoich objęciach widza przez cały czas, co jest zasługą rewelacyjnych zdjęć (Roger Deakins), fenomenalnego, bo pełnego niedopowiedzeń i plot twistów scenariusza autorstwa Aarona Guzikowskiego oraz stale obecnej w filmie, mrocznej, nieprzyjemnej muzyki Jóhanna Jóhannssona. Film został skonstruowany w taki sposób, aby widz nie mógł wcześniej niż przed finałem domyślić się, kto jest sprawcą, kto faktycznie uprowadził dziewczynki. Oglądający stale snuje własne teorie, które są nieustannie burzone przez kolejne poszlaki i tropy odkrywane niezależnie przez Kellera i detektywa Lokiego. Widz musi pozostawać czujny i dokładnie zapamiętywać każdy moment filmu, gdyż to, co wydaje nam się bez znaczenia, finalnie staje się podstawą, dzięki której każdy z mężczyzn odkrywa prawdę. Na pochwałę zasługuje również niekonwencjonalne, bardzo rzadkie w amerykańskim kinie, niedopowiedziane, tajemnicze zakończenie.




Prisoners to solidnie zrobiony, pełen niespodzianek i emocji film dla tych, którzy cenią sobie dobre, amerykańskie kino w znakomitym wydaniu. To film, który przesuwa granice moralności, zapędza widza w ciemny zaułek - nie wie, w jaki sposób oceniać motywacje bohaterów, jest rozdarty między własnym kręgosłupem moralnym a empatią wobec postaci. To film, który zachwyca scenariuszem - nieustannie rozszerzają się kręgi, w których działają Keller i Loki, ciągle pojawiają się nowe tropy, bohaterowie wątpią, rozpaczają, nie przestają szukać. To film, który trzyma w napięciu od pierwszej minuty do samego końca, oglądający nie ma czasu spuścić ani na chwilę wzroku z ekranu, by jego uwadze nie uszły ważne momenty. To film, który jest thrillerem w świetnym wydaniu - porusza, niepokoi, emocjonuje, przeraża, sprawia, że widz mimowolnie angażuje się w to, co widzi. W końcu to film, który przedstawia historię trudną do moralnej oceny - rozterki bohaterów, ich wahania, ich czyny, to, co mówią, robią, jak się zachowują sprawia, że po obejrzeniu zadajemy sobie pytania "co ja bym zrobił(a)?", "jak bym się zachował(a)?". Prisoners to film, który mogę polecić osobom lubiącym kino skłaniające do reflekcji, ceniącym konieczność wytężenia umysłu w czasie oglądania, interesującym się dobrym, trzymającym stale w emocjach kinem.


~R.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz